10.
Za nami dwa treningi na siłowni – byłyby trzy, ale w środę pojechaliśmy do terapeutki.
Nie ćwiczymy jakoś hardkorowo, Miś się pilnuje, a ja zwyczajnie nie mam siły na jakieś wygibasy. Nasze ćwiczenia to trochę kardio i trochę maszyn do ćwiczenia poszczególnych grup mięśni. Plus minus 1,5 godziny. Teraz w weekend chyba też odpuścimy, ale nie ze względu na lenia czy jakieś bóle, po prostu nie mamy ochoty na ćwiczenie w tłumie ludzi.
Terapeutka powiedziała mi, żebym zastanowiła się, czy jeszcze potrzebuję terapii. Zaskoczyło mnie to, ale w sumie ona ma dużo racji. Pomyślę nad tym jeszcze, ale może faktycznie przerwa byłaby tu wskazana…
Mniej mnie ostatnio online, nawet jak siedzę przy lapku. Na FB w ogóle się nie loguję, Messengera mam osobno, więc jak napisze do mnie kuzyn czy ktokolwiek, to i tak odbiorę. Zaglądałam dziś tylko na Discorda, fora i blogi znajomych.
Wieczór spędziłam na rysowaniu – oto efekt końcowy. :) Zaczęłam też kolejny projekt, to będzie banner na bloga o grach, ale już dzisiaj nie chciało mi się go kończyć.
Wcześniej byliśmy na spacerze. Pojechaliśmy do Parku Kultury i Wypoczynku w Gliwicach, czyli tam gdzie znajdował się kiedyś Zameczek Leśny. Pogoda była wspaniała, na tyle że mogłam spacerować w koszulce z krótkim rękawem. Oczywiście zrobiłam trochę zdjęć, ale telefonem – kusi mnie ten upatrzony obiektyw do lustrzanki, ale niestety póki co nie mogę sobie na niego pozwolić. Jeszcze przyjdzie czas, że go zamówię.
Fotorelację możecie zobaczyć tam gdzie zawsze.
Innym dobrym newsem jest to, że moja mama w końcu podpisała umowę i wysłała zaliczkę na klimatyzację. Także już w kwietniu ktoś ją nam zainstaluje. :) Bardzo się z tego cieszę, bo w końcu skończy się mój letni koszmar pt. 32 stopnie w pokoju. I przez większą część doby będą zamknięte okna, a to oznacza brak robactwa w mieszkaniu (zawsze coś jakoś wlezie, mimo moskitiery) i komfort niesłyszenia pijanych patusów drących mordy na ulicy.
Poza tym niewiele się dzieje.
Chcemy jechać do mieszkania babci po nasz sprzęt grający, ale coś od dwóch dni nie umiemy się wybrać. To samo z oddaniem ciuchów i innych rzeczy do sklepu charytatywnego.
Nadal gram w Atomic Herat. Miałam grać w Half-Life 2 RTX (wyszło demko, dwie mapy), niestety gra nie działa na moim laptopie, czy zadziała kiedykolwiek – okaże się. Mnóstwo osób narzeka na gównianą optymalizację.
Wczoraj czytałam dalej książkę o dżumie.
Wzbudza we mnie pewną ambiwalencję, bo z jednej strony jest naprawdę świetna i ciekawa, ale z drugiej trochę ciężko mi wchodzi, bo pełno w niej dat, nazwisk i pojęć… Tak, miałam być kiedyś historykiem, ale mój mózg obecnie jest w takim stanie, że przyswaja bardzo niewiele. I tak mam wyjątkowe szczęście, bo mało kto z moją diagnozą jest w stanie w ogóle cokolwiek czytać.
Może już po wyprowadzce, jak osiądziemy, wezmę to co napisałam jako magisterkę, wyedytuję, dokończę i wrzucę na jakąś stronę. Jestem to komuś winna…
No i na koniec trochę zdjęć. :)
Syn Core:
I Marchew. :)
Dobranoc :)
3 thoughts on “10.”
Najważniejsze, że są plany na teraz i później. Zwierzaki to świetny obiekt do obserwacji, zawsze pojawia się uśmiech. O klimatyzacji myślę cały czas, ale cos nie mogę się zebrać.
Chyba regał na książki potrzebny, bo w tym na zdjęciu jęczą pod ciężarem półki…
Regału już nie ma gdzie u nas postawić. :) Ba, spora część książek jest poutykana po kartonach.
Wszystko to czeka na wyprowadzkę – w Piotrkowie będziemy mieć cały pokój-biblioteczkę. :)
Szczurki bardzo pasują zwłaszcza do takiej książki ;)